Któż nie lubi tęczowych jednorożców, no właśnie.
Abstrahując od aury szczęśliwości, którą roztaczają, to wszystkim spełnionym marzeniom nikt nie zaprzeczy. No i oczywiście są piękne.
Prawda jest jednak taka, że nie da się już dłużej ukryć naszej dramatycznej, pogodowej sytuacji, i biorąc pod uwagę marne doświadczenia z wiosną, tej jesieni, przyda się każda pomoc.
Może przywoła ją tęcza?
Na początku było marzenie, jak się pewnie domyślacie, wielkie, różowe marzenie małej dziewczynki o tęczowym torcie w kształcie jednorożca. Marzenie tak wyraźne, że aż przelała je na papier.
Nigdy nie dostałam takiego projektu, choć zrobiłam ich już w życiu sporo, spójrzcie tylko na każdy najdrobniejszy szczegół, każdy detal - magnifique.
Projekt okazał się być jednak niewystarczający dla wymaganej liczby osób, postanowiłam więc zbudować go nie z jednej, a z dwóch ciastowych tęczy - jedna na drugiej i choć z zewnątrz wygląda na jednolity ma wewnątrz ukryte piętro.
Tort może wydawać się nieco pracochłonny, bo wymaga upieczenia jednego biszkoptu w każdym z tęczowych kolorów, ale, kiedy już wpadnie się w tęczowy wir, ilość placków przestaje mieć znaczenie. ;)
Jak zrobić tort w kształcie tęczowego jednorożca
W tortownicy o średnicy 20 cm, z połowy składników i odrobiny barwnika spożywczego upiekłam biszkopt waniliowy, w sumie potrzebuję ich sześć.
Jak to sześć? (krzyczy moja córuś spoza planu) Przecież tęcza ma siedem kolorów. Pamiętam to dokładnie z angielskiej piosenki z baaardzo wczesnego etapu mojego życia: red, orange, yellow and green, blue, indigo and violet. Siedem !
OK, przyznaję opuściłam jedną warstwę celowo, bo 7 nawet bardzo cienkich biszkoptów + sześć warstw kremu to zbyt dużo na tortowe piętro. Padło na indigo.
Każdy z biszkoptów precyzyjnie przecięłam na dwie warstwy i rozdzieliłam na dwa stosiki, nucąc przy tym rzeczoną dziecięcą piosenkę i już dwie ciastowe tęcze gotowe.
oba torty złożyłam na oddzielnych podkładkach: jeden na grubszej, będącej spodem tortu, a drugi na cieńszej, która stanowi ukryte piętro, nasączając je ponczem cytrynowym i przekładając kremem mascarpone. Na każdej warstwie kremu rozłożyłam nieco mocno cytrynowego kremu lemon curd.
Po kilku godzinach chłodzenia w lodówce, całość tortu obłożyłam kremem maślanym i ponownie schłodziłam.
Tort okryłam razem z podkładką białym lukrem plastycznym, a następnie ułożyłam na powierzchni kaskady drobnych, białych kwiatów z perłowymi środkami.
Kolejnym etapem było umieszczenie złotego rogu, uszu i ręcznie wymodelowanych, przymkniętych oczu.